"Walcząc z cieniami" - Aly Martinez

                Miłość czasami bywa skomplikowana. Na ten temat z pewnością mógłby się wypowiedzieć główny bohater powieści pt."Walcząc z cieniami". Flint zakochał się w nieodpowiedniej osobie, która nigdy nie będzie jego, bo należy do innego mężczyzny. Tą dziewczyną jest żona jego starszego brata. Chłopak uratował ją przed pewną śmiercią, ale za swój bohaterski czyn musiał zapłacić kolosalną cenę. Od teraz Flinta codziennością jest wózek i złość na cały świat. Nie może chodzić. Nie może zbudować szczęśliwego związku z kobietą, którą kocha. Nie może zwyciężyć z pełzającymi cieniami, dopóki nie zjawia się ona. Mroczna, intrygująca i tajemnicza Ash Mabie.... Zapraszam do zapoznania się z moją opinią!
                  Pochodzę z rodziny wojowników. Od zawsze myślałem, że podążę za ich cieniami, stając się niepowstrzymany na ringu. Zmieniło się to w dniu, kiedy uratowałem życie kobiecie, którą kochałem, ale której nigdy nie mógłbym mieć.Brat okrzyknął mnie bohaterem, a moją nagrodą stał się wózek. Kiedy zostałem sparaliżowany, moje życie zamieniło się w koszmar.
Dopóki nie spotkałem jej. Ash Mabie miała zapierający dech w piersiach uśmiech, który poskramiał moją wściekłość i żal. Pokazała mi, że nawet w najciemniejsze noce istnieją gwiazdy, chociaż czasami trzeba było leżeć w chwastach, żeby je zobaczyć.Byłem zgorzkniałym dupkiem, który zakochał się w dziewczynie skłonnej do uciekania. Nie mogłem nawet chodzić, ale byłem gotowy spędzić całe życie, goniąc za nią.A teraz prowadzę najcięższą walkę swojego życia i znalazłem się na skraju porażki. Walczę z cieniami naszej przeszłości.Walczę o odzyskanie swojej przyszłości.Walczę dla niej.
                     Coś Wam wyznam w tajemnicy. Jestem zakochana w twórczości Aly Martinez. Po przeczytaniu fenomenalnej powieści pt."Walcząc z ciszą", nie mogłam doczekać się dnia, aż moją biblioteczkę zasili druga część. Kocham braci Page! Kocham ich upór, walkę i determinację. Kocham ich za ich siłę, męstwo i odpowiedzialność. Kocham ich przede wszystkim za niesamowitą braterską więź. Ci chłopcy nigdy nie zaznali miłości przez rodziców, ale potrafili tę miłość wskrzesić względem siebie. I to jest właśnie chyba największy plus tej powieści. Przedstawienie niesamowitej i silnej braterskiej więzi. Till, Flint i Quarry mogą się kłócić, złościć na siebie i  wzajemnie sobie dokuczać, ale zawsze mogą na siebie liczyć. Ale dość już o tym! Szybciutko przechodzę do konkretów.
            "Walcząc z cieniami" jest tak naprawdę opowieścią średniego z braci Page, czyli niepokornego Flinta. Chłopak ratując swoją bratową, wylądował na wózku i stracił chęci do życia. Nie może poradzić sobie z niepełnosprawnością i nieodwzajemnionym uczuciem. Obiekt jego westchnień jest poza jego zasięgiem, bo jest to kobieta jego starszego brata Tilla. Czy mogło być jeszcze gorzej? Oczywiście, że tak. Flint zaczyna nienawidzić siebie za to, że żywi negatywne uczucia względem brata oraz Elizy. Dlatego postanawia się wyprowadzić się od nich i na jakiś czas urwać z nimi kontakt. Flint nie zamierza szukać żadnych przyjaciół, ani tym bardziej nowej miłości. A kiedy już myśli, że wszystko jest na dobrej drodze, nagle zjawia się niepokorna Ash. Jak się już pewnie domyślacie ta postać porządnie namiesza w fabule. Będzie się działo, tego możecie być pewni.
                 Nie będę ukrywać, że mam pewną słabość do tej trylogii. Pierwszy tom kupił mnie od samego początku, a drugi powolutku zdobywał moją sympatię. Pierwsze pięćdziesiąt stron średnio przypadło mi do gustu, bo miałam malutki problem z zachowaniami bohaterów. Na całe szczęście z każdą kolejną stroną było coraz lepiej. Zaczynałam rozumieć położenie Flinta i mętlik w głowie Tilla. Flint źle znosił swoją niepełnosprawność, a Till nie do końca umiał dotrzeć do swojego młodszego brata. To właśnie podoba mi się w On the Ropes. Autorka nie koloryzuje świata, nie pokazuje nam, że wszystko się jakoś samo ułoży i udowadnia, że szczęście samo nie spadnie z nieba. Na swój happy end trzeba porządnie zapracować i nie zrażać się niepowodzeniami. Flint jako główny bohater na serio nie ma łatwo. Autorka regularnie podcina mu skrzydła i rani jak tylko może, ale on się nie poddaje. Miewa gorsze dni, ale robi wszystko, aby zwyciężyć ze swoimi cieniami.
        Co do kreacji panny Ash. Wiecie co? Przez prawie całą powieść uważałam, że ta dziewczyna nawet w jednym najmniejszym procencie nie zasługuje na takiego mężczyznę jak Flint. Nie akceptowałam jej zachowania, sposobu bycia, ani całej osoby. Czy w końcu ją zaakceptowałam, albo polubiłam? Tego Wam nie zdradzę, zostanie to moją słodką małą tajemnicą :)
                     Czy polecam "Walcząc z cieniami"? Tak, tak i jeszcze raz tak! Spójrzcie się jeszcze raz na tę okładkę i zapamiętajcie ten tytuł "WALCZĄC Z CIENIAMI". To nie jest byle jaka historia z tandetnym wątkiem miłosnym. To nie jest książka, którą przeczytasz i w mig o niej zapomnisz. Ta opowieść złamie Ci serce i niekoniecznie sklei je na nowo. Aly Martinez nie lubi koloryzować swoich opowieści i nie wciska kitów swoim czytelnikom. Przygotuj się na życiową opowieść z cieniami i blaskami, miłością i nienawiścią, kłamstwami i gorzką prawdą. Jestem pewna, że zakochasz się w opowieści zadziornego Flinta.

Kochani,
czytaliście? Polecacie? Czekam na Wasze komenatrze!
Do napisania!


3 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się ta seria. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy tom kupiłam z Twojego polecenia, więc drugi również kupię. Wiem, że się nie zawiodę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie czytam "Walcząc z cieniami" i faktycznie pierwsze strony są ciężkie, ale da się przez nie przejść. Później zaczyna się totalna jazda! Warto przeczytać, ale koniecznie przed historią Flinta, trza poznać Tilla <33

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Detektyw Książkowy , Blogger