"Zbuntowany dziedzic" - Vi Keeland i Penelope Ward

       Życiem rządzi przypadek czy jednak przeznaczenie?  Często w telewizji, książkach czy w internecie spotykamy się ze stwierdzeniem, że połączyło ich przeznaczenie. Wiele razy na różnych forach napotkałam się na historie, które rozpoczynały się zdaniem "Byliśmy sobie przeznaczeni", "Od początku wiedziałam, że los popchnął nas w swoje ramiona - to na bank było przeznaczenie", "Mnie i jego połączyło przeznaczenie. Musieliśmy się w końcu spotkać". Wierzycie w przeznaczenie? Ja tak. Aczkolwiek czasami kiedy słyszę czyjeś opowieści to do głowy przychodzi mi inne słowo - przypadek. Poznali się przez przypadek. Przez przypadek na siebie wpadli. Kiedy zaczęłam czytać najnowszą powieść od Pani Keeland i Ward to pierwsze słowa jakie mi przyszły do głowy to był przypadek. Czy Gię i Rusha połączył przypadek?  A może jednak przeznaczenie? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią!
         Piękne lato w Hampton wcale nie musi się dobrze skończyć. Niestety, Gia nie wiedziała, jakie skutki będzie miała jej uprzejmość wobec przyjaciółki. To właśnie tej nocy poznała wytatuowanego faceta z trzydniowym zarostem na twarzy. Miał cudowne, wysportowane ciało i nieprzyzwoicie intensywne spojrzenie. Rush nie pasował do wymuskanych gogusiów, którzy przychodzili do tego lokalu. Był twardzielem bez skrupułów, w dodatku cholernie bogatym. Do takich mężczyzn nie wolno się zbliżać, a już na pewno się w nich zakochiwać. Gia jednak nie uciekła gdzie pieprz rośnie. Została w barze. Szybko zbliżyła się do Rusha i jeszcze szybciej się w nim zakochała. Odkryła, że jest wspaniałym mężczyzną skrywającym się za maską wrednego szefa. Jej uczucie stawało się coraz głębsze i mocniejsze. Straciła kontrolę nad tym związkiem, a przecież słyszała wyraźnie, że przystojny dziedzic wielkiej fortuny nie zamierza wiązać się z nią na dłużej. Miłość do takiego człowieka to nic innego, jak tylko kłopoty. Zwłaszcza że Gia mimowolnie zrobiła wiele, aby sprawy jeszcze bardziej się skomplikowały, a sytuacja stała się trudna do zniesienia.
         No, no, no! Co to była za historia! Jak dobrze wiecie bardzo lubię duet Pani Ward i Keeland, ponieważ ich wspólne powieści są naprawdę cholernie dobre. Wybaczcie za to słowo, ale one na serio takie są. Może ich fabuła nie jest jakoś mocno skomplikowana i odkrywcza, ale z pewnością te historie mają w sobie wiele życia i nietuzinkowych głównych bohaterów. Chyba właśnie to ciągnie mnie do książek tego duetu - wspaniali, kochani, wyjątkowi i zabawni bohaterowie. Kocham czytać ich perypetie, przeżywać ich kłótnie i obserwować gorące sceny miłosne. Jeżeli czytaliście jakąś książkę tych dwóch Pań to bank wiecie o co mi chodzi. Te powieści są naszpikowane miłością, romantyzmem, gorącym seksem i namiętnością, która bucha jak para z garnka. Może nie jest to najlepsze określenie, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Ale, ale! Przejdźmy do rzeczy. Na każdą, powtarzam na każdą powieść Keeland & Ward czekam z ogromną niecierpliwością. Siedzę jak na szpilkach i czytam opinie w sieci czy moje ulubione autorki nie dały ciała. Jeżeli nie dały - wierzę w to.  Ale gdy ktoś pisze, że ta i tamta książka Ve i Penelope dała ciała to normalnie nie potrafię i nie chcę w to uwierzyć. Co tu dużo mówić - jestem największą fanką V&P i nie przyjmę do wiadomości, że jakaś ich powieść może być kiepska. Znowu zboczyłam z tematu! Wróćmy do konkretów. Czy "Zbuntowany dziedzic" był dobry? TAAAAAAK! Moim zdaniem ta historia była niesamowicie pyszna, ale utrzymana w troszkę w innym klimacie, niż poprzednie powieści Cioci Keeland i Ward. Dlaczego? Zaraz Wszystko  wyjaśnię! 
    Podczas czytania "Zbuntowanego dziedzica" doszłam do wniosku, że tym razem autorki wprowadziły troszeczkę inny klimat do powieści. Było bardziej tajemniczo, seksualnie i niepewnie, niż w poprzednich utworach autorek. Tajemnice, które ciążyły bohaterom były wręcz namacalne i trudne do zdiagnozowania. Czy też odnieśliście takie wrażenie? Jeżeli czytaliście tę powieść to koniecznie do mnie napiszcie, bo z przyjemnością z Wami podyskutuję. W każdym razie dało się wyczuć inną atmosferę w tej pozycji. Było tak klimatycznie, troszeczkę mroczno, ale nadal lekko, zabawnie i namiętnie!  Za to właśnie lubię duet V&P z każdą kolejną książką totalnie mnie zaskakują i chwytają za serducho. Jeżeli nie czytaliście nic, spod pióra tych Pań to macie co żałować, bo te historie są naprawdę  rewelacyjne. Drugą ważną kwestią jest to, iż autorki nie skupiają się w swoich opowieściach tylko na wątku miłosnym. Poruszają też inne ważne i trudne tematy z którymi muszą borykać się bohaterowie. 
     Bardzo podobała mi się również kreacja bohaterów, ale moje serce bezapelacyjnie zdobył Rush.Wiem, wiem pewnie tym stwierdzeniem w ogóle Was nie zaskoczyłam, ale nic na to nie poradzę, że to właśnie męskie postacie są bardzo często lepiej skonstruowane. Nie mam żadnych zastrzeżeń do kreacji głównego bohatera, ale do żeńskiej postaci już troszeczkę tak. Rush w moim odczuciu został lepiej wykreowany, ponieważ z pozoru jest zimnym dupkiem, a w głębi serca skrywa się wrażliwy chłopak z ogromnym serduchem. On nie chce kochać. Nie chce się wiązać. Nie okłamuje swoich "koleżanek od łóżka". Jasno stawia zasady i głośno mówi "żadnych zobowiązań"! Tylko wiecie jakie są kobiety - jeżeli czegoś chcą to będą knuć i kombinować, aż w końcu to zdobędą. 
    W tym momencie pojawia się piękna dziewczyna o imieniu Gia - temperamentna, ognista i z ciętym językiem początkująca pisarka. Ta urokliwa kobieta porządnie namiesza w życiu uporządkowanego Rusha. Mimo, iż Gia wie, że jej szef nie lubi zobowiązań i nie chce żadnej kobitki na stałe to co bohaterka robi? Powoli, bardzo powoli postanawia skusić swojego szefa. W moim odczuciu troszeczkę bawiła się z nim w kotkę i myszkę, ale to już jest moje skromne zdanie. Czasami nie pochwalałam zachowania bohaterki i chwilami miałam ochotę coś jej powiedzieć, ale kurczę! W głębi serca naprawdę ją polubiłam. Aczkolwiek sama doskonale wiedziała na co się pisze jeżeli rozkocha w sobie zbuntowanego dziedzica!!!
     Na sam koniec napiszę tylko tyle. Powyższa książka nie jest literaturą najwyższych lotów, ale bez wątpienia ta książka ma w sobie pewną magię. Przeczytasz kilka stron, a zanim się obejrzysz jesteś już na ostatniej stronie i płaczesz. Dosłownie płaczesz nad losami głównych bohaterów! Ja nie wiem jak wytrzymam do premiery drugiego tomu, ale chcę go mieć jak najszybciej! Dajcie mi kolejne dzieło Ve Keeland & Penelope Ward!! Powiedźcie mi, jak zakończy się historia przystojnego szefa i pracownicy z przypadku!!

Kochani,
a teraz szczerze mi napiszcie czy Was zachęciłam! Czekam na Wasze komentarze!
Do napisania!
     

5 komentarzy:

  1. Jestem po lekturze Zbuntowanego dziedzica i uważam, że ta książka jest bardzo dobra. Idealna na wieczór przy dobrej lampce czerwonego wina. Warto przygotować chusteczki, bo zakończenie jest miażdzące

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam autorek, ale może to być ciekawa historia! A ta okładka jest taka mraśna!

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu nie moje klimaty ;(

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że książka sprawdzi się idealnie, jako wakacyjna lektura. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie ją przeczytam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Detektyw Książkowy , Blogger