Moje największe rozczarowanie, czyli recenzja książki pt."Gdy nadejdzie czas" Susane Colasanti



  Sara śni o prawdziwej miłości. Jest w klasie maturalnej, u progu dorosłego życia i chce się w końcu zakochać. Kiedy Dave, szkolny przystojniak, zaprasza ją na randkę, wpada w zachwyt. Pochłonięta marzeniami nie zauważa, że kocha się w niej kolega z lekcji muzyki. Na szczęście Tobey nie daje za wygraną i pracowicie obmyśla plan zdobycia Sary.
   
   Jestem załamana.
Właśnie  tym zdaniem powinnam zacząć dzisiejszą recenzję. Jestem zła, wściekła i  zaraz wybuchnę ze złości. Pewnie już się domyślacie jaki jest powód mojej złości. Oto ta niepozorna książeczka, znajdująca się na powyższym zdjęciu. Czym mi ona zawiniła? I dlaczego jestem, aż tak wściekła? Zaraz Wam wszystko wyjaśnię...

"Muzyka to jedyna ucieczka przed cierpieniem. To mój narkotyk, który sam sobie wybrałem."


  Bodajże dwa lata temu, przemierzając krańce internetu, natknęłam się na pewną książkę. Magnetyczna okładka, ciekawy opis i masa pozytywnych recenzji pod nią, od razu wpadła mi w oko.  Ta powieść miała jednak "coś", co mnie do niej strasznie przyciągało, więc nie zastanawiając się dłużej, wpisałam sobie ten tył na moją  długaśną już wtedy listę "do zdobycia" i zaczęłam żmudne  poszukiwania. Wierzcie mi, nigdzie nie  mogłam jej kupić. Weszłam na wszystkie możliwe strony internetowe księgarń, odwiedziłam wszystkie stacjonarne księgarnie w mieście, a i tak nigdzie nie mogłam jej dostać. NIGDZIE!. Przybita, stłamszona i zrezygnowana  porzuciłam moje długie  poszukiwania, ale gdzieś głęboko w swojej podświadomości wiedziałam, że prędzej czy później dorwę tę pozycję w swoje ręce.
  Kilka dni temu, przeglądając stronę internetową biblioteki natknęłam się na nią ponownie. Oszołomiona, szczęśliwa, czym prędzej ją zarezerwowałam i przy najbliższej wizycie w mieście, postanowiłam ją odebrać. I tak też zrobiłam. Wczoraj zaczęłam ją czytać i jeszcze tego samego dnia skończyłam -  nie dlatego, iż  tak mnie wciągnęła, wręcz przeciwnie - ja ją chciałam skończyć i to jak najszybciej.

          "Trzeba czasem korzystać z życia, a nie pozwalać mu płynąć obok. Żyć chwilą!"

   Wybaczcie mi ten długi wstęp, ale jeśli przez niego przebrnęliście to jestem z Was naprawdę dumna. Musiałam gdzieś dać upust mojej złości, tyle godzin poszukiwań, chodzenia po mieście, tyle miesięcy czekania i taki zawód!  "Gdy nadejdzie czas" to moim zdaniem  jedna z najgorszych powieści młodzieżowych. Liczyłam na piękną, subtelną opowieść o nastoletnim uczuciu, a otrzymałam opowiastkę o dziewczynie myślącej jedynie o facecie z którym straci dziewictwo, i o chłopaku myślącym wyłącznie o seksie. Ogólnie cała historia toczy się wokół seksu. Jak zaliczyć, kiedy zaliczyć i kogo nie zaliczać to główny temat powieści. Ale ogólnie historia kończy się happy endem - wszyscy na końcu  zaliczają.

   Dawno nie miałam  do czynienia z tak papierowymi postaciami. Główni bohaterzy to jakaś totalna porażka! Początkowo Tobey, dobrze rokował, ale z każdą kolejną stroną było z nim coraz gorzej. A Sara? Autorka chciała wykreować mądrą i bystrą  dziewczynę, a stworzyła potwora z jednym neuronem. Ona była bystra? Inteligentna? Przepraszam, ale w którym miejscu? Może miałam wadliwy egzemplarz i brakowało mi kilku rozdziałów? Szczerze w to wątpię.


"Ale po tylu latach bycia nikim poczucie, że wreszcie jest się kimś uderza do głowy. Łatwo uzależnić się od tego, że inni traktują cię, jakbyś rzeczywiście była dla nich ważna."


   Niestety cały ten wątek miłosny, był tak strasznie niedorzeczny i naciągany, że samo czytanie, aż bolało.  Rozumiem Sara, Tobey'ego  fascynowała, ale jakim cudem nagle wybuchła ta wielka, niepojęta miłość? Spotkali się raz, może dwa i już są pewni, że są bratnimi duszami, a wiecie skąd to wiedzą? Bo jedzą w ten sam sposób krążki cebulowe i lubią markowe długopisy! Niemożliwe? A jednak! Lubisz jeść frytki z keczupem? Ja też! Zostańmy bratnimi duszami!

   Jednak jeśli mam być z Wami szczera, najbardziej boli mnie to, iż ta książka miała ogromny potencjał. Mogła być rewelacyjna, piękna, zabawna, lecz  niestety autorka wolała pójść na łatwiznę. Błahe sprawy  przedstawiła jako koniec świata, a poważne dylematy, potraktowała jak problem typu "Iść dzisiaj na zakupy w białych czy czarnych skarpetkach?".  Bohaterowie byli płytcy, brakowało im głębi i na  każdym kroku podkreślali  swą niedojrzałość. Jak dla mnie istna masakra.

   Nie będę już dłużej przedłużać mojego wywodu i dzisiaj w podsumowaniu napiszę tylko tyle:

                                                "NIE    POLECAM"


Tytuł: "Gdy nadejdzie czas"
Autor:
Wydawnictwo: Nasza księgarnia 
Ilość stron: 319
Moja ocena: 2/10 


Kochani!

Nie lubię pisać negatywnych recenzji, ale niestety nieraz trzeba. Macie jakieś książki, które szczególnie Was rozczarowały?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach :)

Do napisania! 

27 komentarzy:

  1. Ojej, jak ona taka koszmarna, to na pewno nigdy po nią nie sięgnę. Dzięki za przestrogę!
    A z takich koszmarków to pamiętam "Miłość, flirt i inne zdarzenia losowe", jakoś tak to szło. Bohaterka pół książki bawiła się całą trójką braci z sąsiedztwa, by w końcu wybrać tego jedynego i potem drugie pół książki rozstawać się z nim i schodzić. Po prostu myślałam, że nią zwymiotuję... A drugim koszmarkiem jest "Coś do stracenia", które tak dobrze się zaczynało! Było naprawdę zabawnie, ale właśnie - było. Potem zaczął się dosłowny koszmar o tym, jak dziewica pragnie swojego nauczyciela. Nóż się w kieszeni otwiera... Obu książek zdecydowanie nie polecam.
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O "Miłość, flirt i inne zdarzenia losowe" słyszałam wiele negatywnych opinii, więc po tę książkę na pewno nie sięgnę! :D
      O nie! A tak chciałam przeczytać "Coś do stracenia"! Fabuła wydawała się taka interesująca! :( Jak dobrze, że tej powieści nie kupiłam, bo był czas gdy bardzo chciałam ją mieć :( Teraz ją sobie odpuszczę :)

      Usuń
  2. Nie słyszałem o tej powieści i pozostawię to bez zmian, bo jak widać, nie warto zaprzątać sobie czasu tą lekturą. Szkoda, bo opis i okładka przyciągają. Mnie rozczarowała mało popularna powieść, która rzekomo miałaby nowym bestsellerem, ale jak widać, tak się nie stało (całe szczęście). To „Król Olch” Marcina... kurczę, nie pamiętam nazwiska. Wiem, że wydana była przez Novae res. Nie polecam, nie czytaj!
    Szkoda, że się rozczarowałaś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślałam, że za tą piękną okładką i ciekawym opisem kryje się jeszcze lepsze wnętrze, ale jak widać pomyliłam się :/
      Właśnie sobie wygooglowałam tę książkę ("Król Olch") i dobrze, że mnie przed nią ostrzegłeś, bo pewnie gdybym zobaczyła ją w księgarni to bym ją kupiła :) Wydaje się taka intrygująca!

      Usuń
  3. Wiem, że chciałaś skrytykować tę powieść, ale ja przy Twojej recenzji mocno się uśmiałam :D Białe skarpetki, czarne skarpetki, neurony i zaliczenia :D Nie wiem czy tylko mnie tak bawi, czy mam dzisiaj jakiś specyficzny humor :D
    Ogólnie spotkałam się chyba z samymi negatywnymi opiniami co do tej książki- nie żebym chciała ją przeczytać. Już sama okładka mi się nie podoba, nadzieja jest jedynie w zagranicznej. Ale i tak podziwiam Cię, że tak szybko przez to przebrnęłaś. Mnie jak coś się nie podoba, to zwlekam jak najdłużej, albo zupełnie odkładam powieść ;) Taki przykład: "Dzikie stwory"- Dave Eggers. Nie czytaj, dobrze Ci radzę. Ja w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy autor coś brał jak to pisał, czy ja jestem taka tępa by nie dostrzec jakiegoś prawdopodobnego morału :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha :D Cieszę się, że moja recenzja Cię rozbawiła! Nie spodziewałam się tego :) Byłam tak wściekła, że pisałam jak w transie :D
      Ja mam odwrotnie - jak książka mi się nie podoba muszę ją skończyć jak najszybciej :p
      Dobrze, że mnie ostrzegłaś przed "Dzikimi stworami", bo tę powieść też miałam w planach! :D I co najstraszniejsze znajdowała się na mojej liście "must read" :) Teraz będę omijać ją szerokim łukiem :D

      Usuń
  4. Kiedyś miałam chęć na tą ksiażkę, teraz wiem żeby się trzymać od niej z daleka

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybaczam długi wstęp, ponieważ musiałam poznać fakt, który sprawił, że tak chciałaś przeczytać tę książkę. Po Twojej recenzji wiem, że będę omijała tę książkę szerokim łukiem :)nie na nic gorszego niż łatwizna tworzona przez autorkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie chciałam tę książkę przeczytać i teraz tego żałuję :(
      Cieszę się, że przebrnęłaś przez ten długi wstęp :))

      Usuń
  6. Czasem tak bywa, że rozczaruje nas książka, na którą długo czekaliśmy. Będę się od niej trzymać z daleka

    Pozdrawiam, Katia z zaczytana-i.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze, tyle czasu poświęcić na zdobycie książki której happy end jest taki, że wszyscy zaliczają? Nie dziwię się, że jesteś zła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że wątek miłosny jest tak nierzeczywisty. Szkoda, że się tak rozczarowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  9. Widać, że dużo rzeczy nie zagrała, a autorka błędnie oszacowała priorytety. Nie słyszałam wcześniej o tym tytule, teraz też nie zapisuję go w swojej pamięci. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojojo, zapowiada się tragicznie.... podziękuję serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Szczerze przyznam, iż nie lubię takich książek w których ,,przystojniak zakochuje się w samotnej dziewczynie''. Na dodatek kiedy to wszystko się dzieje w szkole... Hmm, książka która mnie troszkę rozczarowała... ,,Cień wiatru''. Czytałam dużo pozytywnych! recenzji, widziałam dużo wysokich ocen. Powieść okazała się nieciekawa i w ogóle nie wciągająca. Mam u mnie jednak plusa za to, że dużo uczy i po jej przeczytaniu człowiek na pewno odrobinę się zmieni na lepsze.
    Pozdrówka! :*
    Matrix25
    http://magia-ksiazek-recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. W sumie jak przeczytałam opis, to nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że to kolejna książka o tym samym. Bo jednak trójkąt miłosny, i nagle szara myszka zostaje zauważone przez ciacho? Trochę mało rzeczywiste. Ale dzięki tobie, nikt inny nie popełni tego błędu i po nią nie sięgnie :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam! Prowadzę bloga fanowskiego o aktorce Natalii Oreiro, którą możesz znać z telenoweli "Zbuntowany Anioł". Jeśli chcesz wiedzieć co się u niej dzieje, to zapraszam do odwiedzenia mojego bloga :)

    Poza tym robię szablony na blogi, więc jeśli chcesz mieć swój własny niepowtarzalny szablon, jakiego nie ma nikt na blogspot po prostu napisz do mnie :) Na prawdę, mam kilka pomysłów na taki detektywistyczny szablon! Mam nadzieję, że się odezwiesz :)

    Ps. Może dodamy się do obs? :)
    nataliaoreiro-pl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Książka rzeczywiście ma dość intrygującą okładkę, ale jeśli treść jest taka płytka i nic nie wnosząca do życia, to odpuszczę sobie ją. A moim największym rozczarowaniem książkowym był 1 tom serii "Pretty Little Liars". Czytałam go już dobre parę lat temu, ale pamiętam, czego się spodziewałam- ciekawej historii, od której nie będę mogła się oderwać. Co dostałam? Dość płytką opowieść z bohaterami, którzy działali mi na nerwy przy każdym kroku. No cóż, zdarza się... /Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam ją dawno temu, ale doskonale pamiętam, że i na mnie nie wywarła dobrego wrażenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja ją czytałam i miło wspominam, ale fakt, nie miała czegoś czym mogłaby zachwycić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie niestety ta książka bardzo rozczarowała :(( A w szczególności denerwowali mnie główni bohaterzy :(

      Usuń
  17. Po takiej recenzji na pewno nie przeczytam tej książki, ja też ostatnio bardzo zawiodłam się na pewnej powieści, której recenzja już znajduje się na moim blogu ;)
    Nominowałam cię również do Liebster Blog Award, zapraszam ;)
    http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Będę książkę omijała bardzo, bardzo, bardzo szerokim łukiem! :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Detektyw Książkowy , Blogger