"Melodia serc" - Justyna Leśniewicz, Ewelina Nawara
Nie jest
łatwo znaleźć drugą połówkę. Niektórzy
mają to szczęście i odnajdują swoją bratnią duszę, ale inni muszą się
troszeczkę naszukać. A jak było w przypadku Jo i Liama? Oboje są młodzi,
piękni, mają przed sobą całe życie. Oboje w przeszłości przeszli przez piekło.
On powoli znajduje swój spokój – ma swój zespół, dobrą pracę i bliskich na
których zawsze może liczyć. Jo natomiast jest obecnie na życiowym zakręcie.
Walczy z kompleksami, zdradą i wymaganiami ze strony swojej matki. Czy te dwa
fragmenty układanki się połączą i stworzą własną melodię serc? A może raz na
zawsze pogrążą się w chaosie? Zapraszam do przeczytania mojej recenzji!
Jo niespodziewanie zjawia się w Nottingham, burząc tym
spokój Liama, który od pierwszej chwili czuje się nią zafascynowany. Młodzi
spędzają ze sobą kilka radosnych chwil, szybko jednak ich bajkowa bańka zderza
się z rzeczywistością i rozpada w drobny mak. Czy pośród zagubionych fragmentów
będą umieć odnaleźć siebie? Czy młody muzyk, który może mieć dziewczyn na
pęczki, zdecyduje się ustatkować? Jaki wpływ na ich teraźniejszość będzie miała
przeszłość?Poznaj historię wokalisty początkującego zespołu rockowego i
dziewczyny, która w codziennej rutynie zgubiła radość życia. Podążaj za melodią
serc i poznaj tę pełną miłości, pasji i niezwykłej muzyki opowieść.
W końcu
dorwałam tę powieść. W końcu przeczytałam „Melodię serc”. W końcu mogę
podzielić się z Wami moimi odczuciami na jej temat. Dlaczego tak bardzo
chciałam poznać tę historię? Odpowiedź, a raczej odpowiedzi na te pytania są
bardzo proste. Po pierwsze, strasznie lubię poznawać debiuty polskich autorów,
a w tym przypadku mamy dwie początkujące autorki. Po drugie, dawno nie czytałam
żadnej książki z wątkiem muzycznym, a ja uwielbiam chłopców z gitarą. Po trzecie,
Ewelinę Nawarę i Justynę Leśniewicz od lat obserwuję w internecie i zawsze
podziwiałam dziewczyny za ich profesjonalizm, perfekcję i pasję do czytania
książek. Dlatego byłam strasznie ciekawa jak wypadł ich debiut i czy jest tak
wspaniały jak piszą patronki. Szczerze? Kocham tę książkę. Kocham ją tak
bardzo, że nie umiem tego opisać słowami. Ta powieść jest perfekcyjna, piękna i
zaskakująca. Ach, totalnie, aż nie wiem od czego mam zacząć. Może od początku?
Już po
przeczytaniu prologu czułam, że „Melodia serc” ściśnie mi serducho. Autorki tak
pięknie przedstawiły „miłość”, że od razu poczułam z tą powieścią więź. A czym dalej
czytałam tym było lepiej. Przeczytałam pierwsze strony i przepadłam. Szczerze?
Na początku spodziewałam się, że Liam będzie typowym bad boyem, ale tak nie
było! Chłopak od początku został przedstawiony jako mądry, wrażliwy mężczyzna z
trudną przeszłością. Nie w głowie były mu chuligaństwa, ale kosmate myśli
owszem. Ale jaki facet ich nie ma? W każdym razie pokochałam go od pierwszej
chwili i miałam ogromną nadzieję, że wszystko ułoży się po jego myśli.
Uwielbiam rozdziały z jego perspektywy, bo w końcu poznałam bohatera, który nie
jest chamem, gburem i prostakiem. Chcecie poderwać dziewczynę? Zachowujcie się
tak jak on w stosunku do Jo. Kochani, nie tylko łobuz kocha najbardziej!
Chłopak z wrażliwą duszą i gitarą również może rozpalić zmysły. Moje rozpalił i
Jo chyba tez…. :)
Wiecie co?
Zauważyłam, że zawsze czepiam się głównych żeńskich postaci. Nic na to nie
poradzę, ale mężczyźni mają u mnie łatwiej. No, ale co ja mogę na to poradzić.
W każdym razie jestem zaskoczona z tym co zrobię, ponieważ nie doczepię się do
Jo. Tak moje Drogie, Jo skradła moje serce. Nie wiem dlaczego, ale od samego
początku czułam, iż mogę się z tą dziewczyną zaprzyjaźnić. Wiecie czym najbardziej
mi zaimponowała? Kiedy potrafiła przyznać się do błędu. Nie obwiniała całego
świata, nie narzekała na swój los, lecz wszystko brała na klatę. Owszem miała
gorsze i trudniejsze chwile, ale zawsze umiała się podnieść i iść dalej.
Mówiłam
już, że kocham tę książkę? To powtórzę to jeszcze raz. Kocham ją! Nastawiłam się
na coś zupełnie innego, a otrzymałam coś lepszego i to jeszcze z nawiązką.
Zakończenie złamało mi serce, ale po chwili je skleiło, bo uświadomiłam sobie,
iż jest szansa na kontynuację. A ja tak zżyłam się z bohaterami, że muszę ich
jeszcze spotkać. Tęsknie za nimi. Naprawdę już za nimi tęsknię.
„Melodia serc” porusza struny mojego serca. Ta melodia na
dłużej zostanie w mojej głowie, a ja będę ją tak długo nucić, aż w końcu nie
otrzymam drugiego fragmentu tej fenomenalnej opowieści. Pokochałam Liama i Jo,
pokochałam ich miłość, pokochałam muzykę, którą oni kochali. Chcę więcej takich
pięknych, wrażliwych, a jednocześnie gorących książek. Pani Justyno i Pani Ewelino –
spisałyście się na medal.
Kochani,
czytaliście?
Po takiej recenzji tylko czytać! Widziałam ją u Ciebie na Insta i juz wtedy mnie zaintrygowała :)
OdpowiedzUsuńChłopak z gitarą? Wrażliwy bohater? Chcę to!
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na przeczytanie tej książki dzięki Twojej recenzji właśnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
Chciałbym, aby ta książka trafiła w moje ręce. 😊
OdpowiedzUsuń