Rozterki, ludzkie dramaty i smutna przeszłość, czyli recenzja powieści Jenny Blum pt. "Portret rodzinny"
Wojna zniszczyła życie wielu ludziom. Zabrała im nadzieję, poczucie bezpieczeństwa, marzenia i dar życia. Nie oszczędziła nikogo. Starcy stracili ostatnie spokojne lata, młodzi przyszłość, dzieci musiały raz na zawsze pożegnać się ze słodkimi urokami dzieciństwa, kobiety były zmuszone, aby pożegnać swoich mężów, braci i ojców, mężczyźni porzucili swoje zawody, aby stanąć na linii frontu. W czasach wojny nikt nie był szczęśliwy, ani bezpieczny. Każda chwila życia miała swoją cenę. Tak jak w przypadku głównej bohaterki powieści "Portretu rodzinnego" - Anny i jej córki Trudy. Zapraszam do zapoznania się z moją opinią.
Anna Schlemmer przez pięćdziesiąt lat odmawiała rozmowy o swoim życiu w
Niemczech w czasie trwania Drugiej Wojny Światowej. Jej córka, Trudy,
miała zaledwie trzy lata, gdy razem z matką zostały ocalone przez
amerykańskiego żołnierza, z którym zamieszkały w Minnesocie. Jedynym
dowodem przeszłości jest stara fotografia: rodzinny portret Anny, jej
córki i nazistowskiego porucznika z obozu koncentracyjnego Buchenwald.Dręczona swoim pochodzeniem, Trudy – pracująca jako profesor historii
niemieckiej – zaczyna grzebać w przeszłości, aż w końcu odkrywa
dramatyczną i rozdzierającą serce prawdę o życiu jej matki.
Długo zbierałam się do napisania recenzji powieści Pani Jenny Blum. Kiedy tylko siadałam przy komputerze i patrzyłam tępo w monitor i długo zastawiałam się co powinnam zawrzeć w mojej opinii. I wiecie co? Ciągle nie wiem co powinnam napisać o tej książce - nie mam bladego pojęcia. Historia Anny i Trudy jest tak smutna, przerażająca i niezwykle szczera, że czasami podczas lektury "Portretu rodzinnego" moje serce łamało się na pół. Nie mogłam znieść cierpienia Anny. Nie potrafiłam obserwować jej krzywdy. Nie chciałam czytać o poświęceniu głównej bohaterki. Czasami żałowałam, że sięgnęłam po tę powieść, bo historia Anny i Trudy tak nagle wdarła się do mojego serca i w ogóle nie chciała z niego wyjść. W tajemnicy Wam powiem, że czasami naprawdę chcę zapomnieć o tej historii, ale wiem, że nie powinnam tego robić. O "Portrecie rodzinnym" powinno być głośno, ponieważ ta powieść pokazuje nam wojnę z zupełnie innej perspektywy. Poznajemy punkt widzenia Niemki, która każdego dnia walczy o przetrwanie w okrutnej rzeczywistości. Dziewczyna przez wybory swoich rodaków traci prawie wszystko - godność, bezpieczeństwo i nadzieję na lepsze jutro.
Powieść Jenny Blum nie opowiada tylko o rzeczywistości w trakcie wojny. Akcja w "Portrecie rodzinnym" biegnie dwutorowo - poznajemy losy Anny podczas wojny i dorosłe życie jej córki w czasach pokoju. Obie te historie są smutne, przygnębiające i poruszające, ponieważ obserwujemy dystans jaki narodził się między matką, a córką. Nie będę ukrywać, iż przez większość powieści miałam żal do Trudy - nie podobało mi się jej zachowanie względem matki. Nie będę Wam teraz przytaczać szczegółowych zdarzeń i scen, ale uwierzcie mi na słowo, iż czasami miałam ochotę tą kobietą porządnie potrząsnąć. Wiem, że wina leżała po obu stronach, ale czasami odnosiłam wrażenie, iż Trudy w żaden sposób nie próbuje zbliżyć się do swojej rodzicielki. Po części jestem skłonna zrozumieć zachowanie kobiet, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że postawa Trudy strasznie kuła mnie w oczy.
"Portretu rodzinnego" nie da się przeczytać w jeden dzień, ponieważ historia przedstawiana na kartach powieści jest tak przejmująca i przytłaczająca, dlatego przerwy podczas czytania są mile widziane - nawet bym powiedziała, że konieczne. Niektóre wydarzenia i wybory bohaterów trzeba przeanalizować, przetrawić i zrozumieć. To nie jest jakaś tam książka, którą szybko przeczytacie i jeszcze szybciej o niej zapomnicie. Ta powieść może złamać Wam serce, prawdopodobnie wzruszy i zrani do łez, ale przede wszystkim sprawi, że po dołożeniu jej na półkę nie będziecie mogli o niej zapomnieć. Kac czytelniczy murowany! Ja po przeczytaniu utworu Pani Jenny Blum długo nie mogłam dojść do siebie. Krótko mówiąc cierpiałam.
Na sam koniec napiszę jedno - przytajcie tę książkę. Poznajcie historię Anny i jej córki.
Kochani,
mam nadzieję, że zachęciłam Was do przeczytania "Portretu rodzinnego".
Koniecznie dajcie znać, co o mojej recenzji sądzicie i czy macie w planach tę trudną pozycję!
Do napisania!
Na sam koniec napiszę jedno - przytajcie tę książkę. Poznajcie historię Anny i jej córki.
Kochani,
mam nadzieję, że zachęciłam Was do przeczytania "Portretu rodzinnego".
Koniecznie dajcie znać, co o mojej recenzji sądzicie i czy macie w planach tę trudną pozycję!
Do napisania!
Piękna recenzja. Prawie zapomniałam o tej książce, a dzięki Tobie o niej sobie przypomnialam. Chcę ją mieć na swojej półce.
OdpowiedzUsuńTwoja opinia jest bardzo przekonująca! Wow!Czemu wcześniej nie słyszałam o "Portrecie rodzinnym"? :o
OdpowiedzUsuńChyba już wiem co sobie kupię na dzień kobiet :)) <3 Zobaczysz, przestanę wchodzić na Twojego bloga!
OdpowiedzUsuńTa książka mnie ciekawi!
OdpowiedzUsuńMam w planach, ale nie mam zielonego pojęcia, kiedy uda mi się ją przeczytać :c
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Piękna recenzja <3 <3
OdpowiedzUsuń