"Czemu tracimy tyle czasu na tęsknotę, zamiast po prostu być z naszymi ukochanymi?" - recenzja książki pt."Poza czasem" Alexandry Monir
Po tragicznej śmierci matki, Michele Windsor musi wyprowadzić się do Los Angeles i zamieszkać z dziadkami z którymi wcześniej nie utrzymywała kontaktów. W nowym domu dziewczyna czuje się samotna i obca, dlatego jak tylko może ogranicza swoje kontakty z nowymi opiekunami.
Kilka dni, po przeprowadzce Michele w swoim pokoju znajduje stary pamiętnik, który przenosi ją do roku 1910. Windsor odkrywa, że może podróżować w czasie. Od tamtej pory życie nastolatki diametralnie się zmienia...
W tej chwili siedzę przed komputerem i od dobrych piętnastu minut zastanawiam się co mam napisać o tej pozycji. Nie była ona straszna, nie okazała się totalnym gniotem, ale też nie była rewelacyjna. Pewnie gdybym mogła cofnąć czas, po raz drugi nie wypożyczyłabym jej z biblioteki. Sięgając po tę pozycję nastawiłam się na coś tajemniczego i intrygującego, a otrzymałam kolejną przeciętną młodzieżówkę z wątkiem podróży w tle.
Nie lubię rozpoczynać recenzji od minusów, ale niestety w tym przypadku nie mam innego wyjścia - powieść Alexandry Monir nie zwaliła mnie z nóg, a co najwyżej doprowadziła mnie do totalnego znużenia i irytacji. Pierwsze strony okazały się dla mnie katorgą i do dziś jestem pełna podziwu, że udało mi się przez nie przebrnąć bez wyrywania sobie włosów z głowy i walenia głową o ścianę. Dialogi były tak sztuczne i nienaturalne, iż chwilami odnosiłam wrażenie, że mam do czynienia nie z ludźmi, lecz jakimiś zaprogramowanymi robotami. Z czasem przyzwyczaiłam się do tych "sztywnych" wypowiedzi, które nawet zaczęły mnie trochę bawić.
"Nic na świecie nie jest w stanie cię zniszczyć poza tobą samą. Złe rzeczy przydarzają się wszystkim, ale kiedy trafia na ciebie, nie możesz po prostu rozpaść się na kawałeczki i umrzeć. Musisz walczyć."
Nie wiem dlaczego, autorka postanowiła tak "zaszaleć" z akcją. Owszem, lubię gdy w powieści dużo się dzieje, ale nie lubię gdy wszystko dzieje się za szybko. Ledwie zaczęłam czytać "Poza czasem", a Michele miała już za sobą pogrzeb, przeprowadzkę i ukochanego. Akcja pędziła za szybko, a bohaterka moim zdaniem za szybko uporała się ze stratą ukochanej matki. Oczywiście jak zwykle pojawił się uroczy młodzieniec, który pomógł pannie Windsor uporać się ze straszną przeszłością....Nie zrozumcie mnie źle - nie chodzi mi o to, aby bohaterka ciągle się nad sobą użalała, ale uważam, iż autorka mogła bardziej skupić się na jej emocjach i mogła minimalnie odwlec w czasie rozterki miłosne dziewczyny.
,I wtedy stało się coś najbardziej przerażającego, co Michele kiedykolwiek przeżyła: dziennik zdawał się wciągać ją do środka. Czuła się tak, jakby skakała na główkę w otchłań papierowych kartek. Krzyczała a jej żołądek skręcił się w kłębek, jakby znalazła się w rollercoasterze’’.
Skoro zaczęłam temat bohaterów...ech, chyba wolałabym to przemilczeć. Przez całą powieść czekałam, aż pojawi się na horyzoncie, choć jedna, mała osóbka, która strasznie namiesza w historii. A tu co? A tu nic. Żadna postać nie okazała się tą złą! Ani jedna! Jak można czytać powieść bez czarnych charakterów? Kilka bohaterów miało potencjał na te złe i paskudne osobniki, lecz Monir zmieniała front i po pięciu minutach wszyscy nagle byli dobrzy i uprzejmi. Nie rozumiem tego zabiegu i muszę przyznać, że jestem nim zawiedziona. Główni bohaterowie byli niestety nijacy. Miałam cień nadziei, iż może chociaż męska postać pozytywnie mnie zaskoczy, lecz on okazał się taką ciepłą kluseczką (nawet nie mogę sobie przypomnieć jego imienia). A co do Michele, ona po prostu była. Mogłaby zniknąć w połowie powieści,a pewnie nawet bym tego nie zauważyła.
" Jaki jest sens miłości, jeśli ludzie, których kochasz, zostają ci odebrani? Skoro Śmierć i Czas wciąż czają się, gotowi do ataku, po co miłość w ogóle istnieje?"
Nadszedł czas na plusy! A dokładnie na jeden, malutki plusik. Otóż "Poza czasem" ma przepiękną i obłędną okładkę w której się zakochałam, jednakże nie na tyle, aby tę powieść kupić. Gdybym miała ocenić samą oprawę graficzną dałabym 10/10. Oprócz pięknej okładki, w książce na każdej stronie mamy takie malutkie ilustracje, które cieszą oko i patrzenie na nie sprawia przyjemność.
"Poza czasem" to powieść z potencjałem, który w każdym calu został zmarnowany. Jeśli nie lubicie powieści z niewyrazistymi postaciami, bez czarnych charakterów i ze sztucznymi dialogami to ta książka nie jest dla Was. Lepiej przeczytajcie coś innego.
Tytuł: "Poza czasem"
Autor: Alexandra Monir
Wydawnictwo: Jaguar
Moja ocena: 3/10
Kochani!
A Wy czytaliście "Poza czasem"? Macie podobne zdanie czy kompletnie się z nim nie zgadzacie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
Da napisania <3
Kilka dni, po przeprowadzce Michele w swoim pokoju znajduje stary pamiętnik, który przenosi ją do roku 1910. Windsor odkrywa, że może podróżować w czasie. Od tamtej pory życie nastolatki diametralnie się zmienia...
W tej chwili siedzę przed komputerem i od dobrych piętnastu minut zastanawiam się co mam napisać o tej pozycji. Nie była ona straszna, nie okazała się totalnym gniotem, ale też nie była rewelacyjna. Pewnie gdybym mogła cofnąć czas, po raz drugi nie wypożyczyłabym jej z biblioteki. Sięgając po tę pozycję nastawiłam się na coś tajemniczego i intrygującego, a otrzymałam kolejną przeciętną młodzieżówkę z wątkiem podróży w tle.
Nie lubię rozpoczynać recenzji od minusów, ale niestety w tym przypadku nie mam innego wyjścia - powieść Alexandry Monir nie zwaliła mnie z nóg, a co najwyżej doprowadziła mnie do totalnego znużenia i irytacji. Pierwsze strony okazały się dla mnie katorgą i do dziś jestem pełna podziwu, że udało mi się przez nie przebrnąć bez wyrywania sobie włosów z głowy i walenia głową o ścianę. Dialogi były tak sztuczne i nienaturalne, iż chwilami odnosiłam wrażenie, że mam do czynienia nie z ludźmi, lecz jakimiś zaprogramowanymi robotami. Z czasem przyzwyczaiłam się do tych "sztywnych" wypowiedzi, które nawet zaczęły mnie trochę bawić.
"Nic na świecie nie jest w stanie cię zniszczyć poza tobą samą. Złe rzeczy przydarzają się wszystkim, ale kiedy trafia na ciebie, nie możesz po prostu rozpaść się na kawałeczki i umrzeć. Musisz walczyć."
Nie wiem dlaczego, autorka postanowiła tak "zaszaleć" z akcją. Owszem, lubię gdy w powieści dużo się dzieje, ale nie lubię gdy wszystko dzieje się za szybko. Ledwie zaczęłam czytać "Poza czasem", a Michele miała już za sobą pogrzeb, przeprowadzkę i ukochanego. Akcja pędziła za szybko, a bohaterka moim zdaniem za szybko uporała się ze stratą ukochanej matki. Oczywiście jak zwykle pojawił się uroczy młodzieniec, który pomógł pannie Windsor uporać się ze straszną przeszłością....Nie zrozumcie mnie źle - nie chodzi mi o to, aby bohaterka ciągle się nad sobą użalała, ale uważam, iż autorka mogła bardziej skupić się na jej emocjach i mogła minimalnie odwlec w czasie rozterki miłosne dziewczyny.
,I wtedy stało się coś najbardziej przerażającego, co Michele kiedykolwiek przeżyła: dziennik zdawał się wciągać ją do środka. Czuła się tak, jakby skakała na główkę w otchłań papierowych kartek. Krzyczała a jej żołądek skręcił się w kłębek, jakby znalazła się w rollercoasterze’’.
Skoro zaczęłam temat bohaterów...ech, chyba wolałabym to przemilczeć. Przez całą powieść czekałam, aż pojawi się na horyzoncie, choć jedna, mała osóbka, która strasznie namiesza w historii. A tu co? A tu nic. Żadna postać nie okazała się tą złą! Ani jedna! Jak można czytać powieść bez czarnych charakterów? Kilka bohaterów miało potencjał na te złe i paskudne osobniki, lecz Monir zmieniała front i po pięciu minutach wszyscy nagle byli dobrzy i uprzejmi. Nie rozumiem tego zabiegu i muszę przyznać, że jestem nim zawiedziona. Główni bohaterowie byli niestety nijacy. Miałam cień nadziei, iż może chociaż męska postać pozytywnie mnie zaskoczy, lecz on okazał się taką ciepłą kluseczką (nawet nie mogę sobie przypomnieć jego imienia). A co do Michele, ona po prostu była. Mogłaby zniknąć w połowie powieści,a pewnie nawet bym tego nie zauważyła.
" Jaki jest sens miłości, jeśli ludzie, których kochasz, zostają ci odebrani? Skoro Śmierć i Czas wciąż czają się, gotowi do ataku, po co miłość w ogóle istnieje?"
Nadszedł czas na plusy! A dokładnie na jeden, malutki plusik. Otóż "Poza czasem" ma przepiękną i obłędną okładkę w której się zakochałam, jednakże nie na tyle, aby tę powieść kupić. Gdybym miała ocenić samą oprawę graficzną dałabym 10/10. Oprócz pięknej okładki, w książce na każdej stronie mamy takie malutkie ilustracje, które cieszą oko i patrzenie na nie sprawia przyjemność.
"Poza czasem" to powieść z potencjałem, który w każdym calu został zmarnowany. Jeśli nie lubicie powieści z niewyrazistymi postaciami, bez czarnych charakterów i ze sztucznymi dialogami to ta książka nie jest dla Was. Lepiej przeczytajcie coś innego.
Tytuł: "Poza czasem"
Autor: Alexandra Monir
Wydawnictwo: Jaguar
Moja ocena: 3/10
Kochani!
A Wy czytaliście "Poza czasem"? Macie podobne zdanie czy kompletnie się z nim nie zgadzacie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
Da napisania <3
Raczej nie sięgnę po tę książkę, ale muszę stwierdzić, że ma przecudowną okładkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Moment Of Dreams ♥
Czytałam oba tomy i mam podobne odczucia - dramat!
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Nie słyszałam nigdy o tej książce, ale skoro odradzasz jej przeczytanie, to raczej nie będę tracić na nią czasu :) /Klaudia
OdpowiedzUsuńSzkoda, że potencjał został nie wykorzystany. Nie sięgnę, chociaż przed Twoją recenzją miałam ją na uwadze. Teraz już po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuń"Nie była ona straszna, nie okazała się totalnym gniotem, ale też nie była rewelacyjna." pokonałaś mnie tym zdaniem :) Książka nie dla mnie, a szkoda, że pomysł nie wykorzystany w całości.
OdpowiedzUsuńRaczej podziękuję. Chyba już wyrosłam z takich książek. U mnie na blogu dzisiaj króluje Lucek. Wpadnij na specjalny wpis o nim ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nalogowy-ksiazkoholik.blogspot.com
Wątek podróży w czasie jest fajny, ale musi być odpowiednio wykorzystany, a nie robić za tło. Szkoda, że się nie udało w książce Monir. Kiedyś nawet chciałam chyba sięgnąć po Poza czasem.
OdpowiedzUsuńMnie się książka podobała i uważam, że była rewelacyjna, ale gusta są różne :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że za mało tych plusów, żebym się na to skusiła ;D
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam chęć na nią, ale jakoś mi przeszło
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię kiedy jest za dużo akcji w książce, człowiek wtedy nie może tak naprawdę "poczuć" że jest częścią życia bohaterów. I cóż, szczerze, to nawet okładka do mnie nie przemawia, więc zrezygnuję z czytania :D
OdpowiedzUsuńOkładka i mnie przyciąga :) Jednak chyba wezmę sobie do serca Twoją opinię i się nie skuszę :P
OdpowiedzUsuńPiękna okładka skrywa nijaką fabułę :) Zdam się na Ciebie i podziękuję.
OdpowiedzUsuńOkładka piękna, ale takiej treści nie zrekompensuje;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tempo akcji nie jest przemyślane. Nie jest to mój klimat więc po powieść raczej nie sięgnę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie, zdecydowanie nie jest to książka dla mnie. Zbyt schematyczna. Podobna do setek blogowych opowiadań.
OdpowiedzUsuńhttps://tamczytam.blogspot.com
Dawno nie czytałam niczego z Jaguara, więc planowałam sięgnąć po jakąś nowość od nich, jako że Morze spokoju, które właśnie oni wydali, jest jedną z moich ulubionych książek. Jednak teraz wiem, że lepiej się na razie wstrzymać, dzięki! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda z Amanda Says
Zgadzam się, że okładka fantastyczna.. ale chyba tylko tyle :/
OdpowiedzUsuńJak ognia unikam takich pozycji, bo najzwyczajniej w świecie nie jest to mój ulubiony gatunek literacki, więc tym razem sobie odpuszczę ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń