"Nikt z nas już nigdy nie będzie taki sam jak kiedyś." - recenzja książki Martyna Bedforda pt."Bez końca"
Po utracie bliskiej osoby czujemy się przygnębieni, samotni i bezsilni., a rozpacz i żal każdego dnia powoli zatruwają nasze wnętrze. Zaczynamy wątpić w sens naszego życia, które z dnia na dzień staje się coraz bardziej puste. Każdy dzień jest dla nas męczarnią, a my zaczynamy odliczać czas do końca naszego żywota, bo ból jaki mamy w sercu jest zbyt wielki, by dalej funkcjonować.
Dla Siobhan życie straciło sens w chwili gdy uświadomiła sobie, że najbliższa jej sercu osoba nie wróci już do świata żywych. Wymarzone wakacje na rajskiej wyspie, stały się początkiem koszmaru. Po powrocie do domu dziewczyna nie może pogodzić się z otaczającą ją rzeczywistością, dlatego trafia do kliniki psychiatrycznej Korsakoffa, która specjalizuje się w niekonwencjonalnym leczeniu. Czy nastolatka na nowo nauczy się żyć?
Gdy po raz pierwszy ujrzałam zapowiedź książki pt. "Bez końca" to od razu zapragnęłam ją przeczytać. Okładka mnie urzekła, a po przeczytaniu opisu wprost nie mogłam się doczekać, aż powieść trafi w moje czytelnicze łapki. Niestety jak to ze mną często bywa - po paru dniach po prostu zapomniałam o tej interesującej pozycji. Na całe szczęście los się do mnie uśmiechnął i kiedy przemierzałam biblioteczne regały, rzucił mi się w oczy grzbiet dzieła Bedforda. Bez zastanowienia wzięłam ją ze sobą do domu, ale po powrocie naszły mnie wątpliwości - czy "must read" spełni moje oczekiwania?
"Iluzja to przekonanie zrodzone z naszych marzeń."
Jestem świeżo po przeczytaniu tej książki i kompletnie nie wiem co mam o niej napisać. Chyba nic na to nie poradzę, że ostatnio trafiam na powieści, które doszczętnie niszczą mi psychikę i szargają nerwy. Podczas czytania "Bez końca" wielokrotnie płakałam, a po zapoznaniu się z ostatnimi stronami płakałam jak bóbr, a raczej wyłam jak stado wilków do Księżyca. Nie spodziewałam się, iż historia piętnastoletniej Shiv tak mnie poruszy i sprawi, że po jej odłożeniu przez kilka dni będę chodzić jak "obłąkana", ale tak właśnie na mnie wpłynęła. Kompletnie wyprowadziła mnie z równowagi, zaserwowała mi nieprzespaną noc , a do tego w pakiecie otrzymałam ogromnego kaca książkowego. Teraz się zastanawiam czy dobrze zrobiłam biorąc do ręki "Bez końca". Chyba tak, ale nie zmienia to faktu, że chciałabym o niej zapomnieć. Jak najszybciej.
Naprawdę robiłam wszystko co w mojej mocy, żeby nie podejść do książki Bedforda emocjonalnie, ale jak zapewne zauważyliście nie udało mi się. Dałam się wciągnąć w poplątane życie głównej bohaterki i przez całą wspólną podróż cierpiałam razem z Shiv. Gdy ona płakała, płakałam i ja. Chciała coś zniszczyć - chciałam niszczyć razem z nią. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić z jakim brzemieniem musiała zmierzyć się główna bohaterka. Ona nie tylko straciła najlepszego przyjaciela, ale także utraciła siebie. Ponosiła część winy za wypadek i od tamtej pory musiała z tym żyć. I właśnie w tej książce to jest najstraszniejsze - świadomość, że ukochana osoba nie żyje właśnie przez nas.
"W jednej sekundzie ktoś jest, a w następnej już go nie ma. Ale nie da się cofnąć czasu. Nie można wrócić do momentu, kiedy mogłeś zrobić coś inaczej. Lepiej."
W "Bez końca" poznajemy jeszcze wielu innych bohaterów, którzy zmagają się z podobnymi problemami jak Siobhan. Każdy z nich, każdego dnia zmaga się właśnie z poczuciem winy, frustracją, samotnością i lękięm. W klinice Korsakoffa nie znajdziemy, ani jednej pogodnej osoby, pełnej życia i emanującej szczęściem. Co gorsze z dobrymi emocjami mamy styczność tylko wtedy, kiedy Shiv wspomina swoje dawne życie, więc jeśli macie ochotę na jakąś lekką powieść - na pewno nie sięgajcie po "Bez końca", bo po jej przeczytaniu będziecie przybici.
Chciałabym móc więcej napisać o moim pierwszym spotkaniu z Martynem Bedfordem, ale niestety nie potrafię. Książka "Bez końca" kompletnie wyprała mnie z emocji i doprowadziła do skrajnego załamania. Teraz kiedy tak o niej myślę, dochodzę do wniosku, że po jej odłożeniu, jeszcze bardziej poczułam otaczającą mnie rzeczywistość i uświadomiłam sobie, że nie zawsze doceniam życie tak jak powinnam.
Tytuł: "Bez końca"
Autor:
Ilość stron:
Wydawnictwo: YA
Moja ocena: 8/10
Dzisiejsza recenzja jest trochę chaotyczna, ale naprawdę ciągle nie mogę pozbierać myśli po przeczytaniu "Bez końca" :(
A Wy mieliście okazję zapoznać się z wnętrzem tej książki? Co o niej sądzicie, a może dopiero zastanawiacie się nad tą lekturą?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach!
Do napisania <3
Czy muszę pisać, że jestem mocno zaintrygowana i Twoja płaczliwość przekonała mnie do tego, żeby się za nią rozejrzeć? No to co, że chaotyczna! Przynajmniej szczera :*
OdpowiedzUsuńLubie chaotyczne recenzje :P czuć w nich emocje jakie targach czytelnikiem, po lekturze. Czuje się mocno zachęcony! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPo twojej recenzji zamierzam przeczytać. Nie dość, ze straciła przyjaciela to musi zmagać sie z takim poczuciem winy? To musi być naprawde interesująca ksiązka. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńNiestety tak. Nie chcę Ci zdradzić fabuły, ale powiem Ci tylko tyle, że główna bohaterka trochę namieszała :/
UsuńTa książka musi być niesamowita!
OdpowiedzUsuńBardzo mam ochotę przeczytać tę książkę po twojej recenzji. :) okładka jest przepiękna mam nadzieje że wnętrze też będzie niesamowite. Nie wyszła chaotycznie, wyszła bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Okładka jest śliczna, ale treść jeszcze lepsza :)
UsuńTwoja recenzja niezwykle mnie zaintrygowała! Jestem ciekawa książki i muszę w jak najbliższej przyszłości się z nią zapoznać ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że książka wzbudza bardzo wiele emocji. Będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam jeszcze okazji, ale na pewno sięgnę, bo uwielbiam takie emocjonujące książki!
OdpowiedzUsuńHmm chyba po nią zajrzę do biblioteki 👌
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo, bardzo interesująco. Uwielbiam takie książki, które wzbudzają silne emocje. Na pewno się skuszę! :)
OdpowiedzUsuńZapisuję ten tytuł. Bardzo mnie zaciekawiłaś i muszę jak najszybciej sięgnąć po tą lekturę :)
OdpowiedzUsuńhttp://asgardianbookholic.blogspot.com
Wbrew pozorom takie chaotyczne recenzje są najlepsze, bo najprawdziwsze :) Książka jak najbardziej dla mnie, będę się za nią rozglądać w księgarniach. Takich emocji nie mogę sobie odpuścić :D
OdpowiedzUsuńWezmę tę książkę pod uwagę :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
Widać, że pozycja bardzo emocjonalnie na Ciebie wpłynęła. Z dużą przyjemnością przeczytam tę książkę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy o tej książce, ale naprawdę bardzo mnie zaintrygowałaś tą historią. Ostatnio dużo czytałam podobnych opowieści: o stracie, o samobójstwie, ale wątek szpitala psychiatrycznego brzmi szczególnie ciekawie.
OdpowiedzUsuńWątek szpitala psychiatrycznego jest bardzo intrygujący :)
UsuńPowiem Ci, że lubię takie emocjonalne książki i ta również mnie zaciekawiła. Myślę, że wkrótce po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam w wakacje i nie była zła, ale też nie oceniam jej jak coś niezwykłego.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko cieszę się, że wywarła na tobie aż tak duże wrazenie!
Pozdrawiam,
www.annwithbooks.blogspot.com
Klinika psychiatryczna, śmierć bliskiej osoby... chyba podziękuję. Z reguły szukam w książce oderwania od szarej i smutnej rzeczywistości, a ta powieść raczej nie zapewni mi tego. Wiem, że może i ma morał i uczy czegoś ważnego, ale nadal nie mogę się przekonać :/ale cieszę się, że Tobie akurat się spodobała ;)
OdpowiedzUsuńzaczarowana-me.blogspot.com