Największe rozczarowanie tego roku? "Piorun" Angel Payne

    Gdy byłam młodsza uwielbiam historie o superbohaterach, ponieważ ekscytowało mnie to, że zwyczajni ludzie mogą mieć ponadnaturalne moce. Za dnia byli zwykłymi zjadaczami chleba, a w nocy zamieniali się w bohaterów. Ryzykowali życie dla dobra innych i nigdy nie było im mało. Poświęcali swój czas, pragnienia i marzenia, aby pomagać potrzebującym. Było to takie heroiczne, naturalne i dobre, że każdy chciał być chociaż w jednym procencie tak odważny jak oni. Ale każdy superbohater ma pewien sekret - nikt z nich nie chciał być superbohaterem.

      Pracuję na nocną zmianę w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Los Angeles, często więc natykam się na różnych dziwaków. Nic jednak nie mogło mnie przygotować na noc, kiedy poznałam Pioruna. Uratował mi życie. Teraz jest moim superbohaterem – ogierem, któremu mam ochotę podziękować o wiele bardziej kreatywnie niż głupim pocałunkiem w policzek. Szkoda tylko, że w prawdziwym życiu jest też Reece’em Richardsem, moim cholernie przystojnym szefem.
Reece unika zobowiązań z powodu swojej diabolicznej byłej dziewczyny i światowego imperium zła, a także dlatego, że musi ocalić miasto przed wariatką gotową zniszczyć wszystko, co pokochał. Jest jednak coś jeszcze, co może wpłynąć na wszystkie te plany. Moje serce…

      Jak już wcześniej wspomniałam bardzo lubię historie o superbohaterach, więc musiałam sięgnąć po nowość od wydawnictwa Edipresse książki pt. "Piorun". Elektryzująca okładka, intrygująca okładka i napis głoszący, że nie oprę się Piorunu sprawił, że wpisałam ten tytuł na swoją listę must have. Tak bardzo chciałam zapoznać się z historią wykreowaną przez Panią Łynę, że nie mogłam doczekać się dnia, aż książka wpadnie w moje ręce. Ten dzień w końcu nadszedł, a moja ekscytacja zamieniła się w ogromne rozczarowanie. Przeczytałam "Pioruna" w jeden dzień, ale nie otrzymałam tego co chciałam. Zamiast lekkiej historii miłosnej z superbohaterem w roli głównej, dostałam przeciętną książeczkę o niczym. Historię Emmy można w wielkim skrócie streścić mniej więcej tak: "Piękna pracownica od pierwszego wejrzenia zakochuje się w swoim szefie, który jest superbohaterem i ma problemy z byłą dziewczyną, cechująca się natarczywością, zaborczością i dziwnym usposobieniem Wolne chwile i czas w pracy Emma spędza na upojnych doznaniach ze swoich szefem". Mogłabym jeszcze dodać, że główni bohaterowie od pierwszego spotkania czują do siebie to "coś" i są pewni, że jest to wielka miłość do grobowej deski. Tylko skąd oni to wiedzą? No właśnie tego nikt nie wie. Aczkolwiek najbardziej nie podobało mi się to, że relacja Emmy i Reeca zaczęła się od dość dziwnego seksu. Na początku sobie rozmawiali o widokach, pracy i sypialni, a potem nagle dziewczyna klęka i dobiera się do rozporka swojego szefa. Dziwne, prawda? Niestety taka sytuacja miała miejsce. Byłam zaskoczona, ale i też troszeczkę zniesmaczona.
      Czego brakowało mi w powieści Pani Payne? Przede wszystkim ładu i składu. Mogłabym przymknąć oko na rozwiązłość głównych bohaterów i ich niepohamowany popęd seksualny, ale nie mogę pogodzić się z tym, że ta pozycja jest po prostu niewiarygodna. Nie chodzi mi tutaj o nadprzyrodzone moce, superbohatera czy strzelające pioruny tylko o to, iż niektóre sceny były tak nierealistyczne jak efekty specjalne w amerykańskich filmach i właśnie to najbardziej raziło mnie w oczy. Nastawiłam się na lekką i przyjemną lekturę z seksownym superbohaterem i jego wybranką, a otrzymałam coś zupełnie innego. Najgorsze jednak jest to, że autorka miała naprawdę rewelacyjny pomysł na fabułę. Ta historia miała ogromny potencjał i śmiało mogłaby być hitem albo bestsellerem, ale coś niestety nie wyszło. Bohaterom brakowało głębi, emocji się w ogóle nie czuło, a zamiast romansu otrzymaliśmy erotyk z elementami science - fiction. Naprawdę chciałabym znaleźć coś dobrego w tej historii, ale niestety nie mogę. Tak jak wyżej wspomniałam jedynie  sam pomysł jakoś się broni, bo reszta jest po prostu słaba. 

   Wybaczcie mi dzisiaj tą krótką recenzję, ale nie wiem co jeszcze mogłabym napisać o "Piorunie". Sama powieść składa się jedynie z seksu, seksu i jeszcze raz seksu. Bohaterowie są płytcy, wręcz nijacy i niestety w czytelniku nie wzbudzają żadnych emocji. Romans między pracownicą, a szefem jest tak niewiarygodny, że aż sama jestem szoku, iż w ogóle miał miejsce. Która pracownica przy pierwszym spotkaniu dobiera się do spodni szefa, ryzykując utratę pracy? Co najlepsze Emma przez cały czas powtarza jak bardzo potrzebna jest jej ta praca i to stanowisko, aby wstać na nogi. A tu co? Widzi szefa i zaczyna się zajmować się jego rozporkiem. Krótko mówić to było słabe i niepoważne z jej strony. 

Chciałabym coś dobrego napisać o "Piorunie", ale niestety nie mogę, ponieważ ta opowieść składa się z samych tandetnych scen erotycznych i z niewiarygodnych sytuacji. Czy oparłam się urokowi tytułowego bohatera? Niestety tak. Nie zaiskrzyło między nami nad czym strasznie ubolewam, ale czasami tak się zdarza.

Kochani, 
słyszeliście o tej książce? Macie ją w planach? Koniecznie dajcie znać się w komentarzach! 
Do napisania!

4 komentarze:

  1. Czytałam "Pioruna" i też mi nie przypadł do gustu :/ Czegoś tam zabrakło na przykład realności ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, że książka rozczarowuje. Ja nie miałam jej w planach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka zbiera bardzo średnie opinie, a szkoda. Widać, że autorka nie wykorzystała dobrze potencjału historii, ale kto wie może następnym razem jej to się uda? Bądźmy dobrej myśli!

    OdpowiedzUsuń
  4. No ej! A mnie się ta książka podobała :) Może nie była najlepsza, ale w moim odczuciu była nawet dobra :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Detektyw Książkowy , Blogger