Mam mętlik w głowie, czyli recenzja książki pt."Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu"


  Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki, która mnie emocjonalnie zniszczyła, zmiażdżyła i doprowadziła do takiego stanu, że przez ostatnie dni nie byłam w stanie skleić o niej, ani jednego zdania, a teraz kiedy nabrałam  dystansu doszłam do jednego wniosku - chcę o niej zapomnieć. Chcę wymazać z pamięci życie Maisie i jej rodziny. Chcę zapomnieć o brutalności. Chcę zapomnieć o tym tytule.  Chcę zapomnieć o bólu, który wylewa się z kart tej powieści. Chcę zapomnieć o Jeremym....
Zerkam niespokojnie na widownię. Czy znajdę dość sił, by opowiedzieć ludziom o moim synu?

Jeremy był dobrym, wrażliwym chłopcem, kochałam go tak, jak potrafią tylko matki. Mam poczucie winy, bo daleko mi do ideału. Za długo tkwiłam w związku z jego ojcem-katem, który terroryzował mnie przez lata. Nie zawsze ogarniałam rzeczywistość, czasami przytłaczała mnie proza życia. Nie było mi łatwo pracować na dwa etaty, opiekować się chorą matką, która przestała być sobą, i znosić zmienne nastroje nastoletniej córki. Ból po stracie syna nigdy nie zelżeje, ale wciąż mam dla kogo żyć. Co cię nie zabije, to cię wzmocni…
Mój syn umarł 1 stycznia 1995 roku. Minęło dwadzieścia lat, a ja stoję przed grupą obcych ludzi, by im o nim opowiedzieć.
Głęboki wdech. Zaczynajmy 

   Nie wiem co mnie podkusiło do przeczytania "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu". Magiczna okładka czy boleśnie fascynujący opis. A może znakomite recenzje umieszczane pod innym  dziełem autorki? W każdym razie zdecydowałam się na zapoznanie z najnowszą powieścią Pani McPartlin  i to był ogromny błąd. Teraz od kilku dni nie potrafię normalnie pisać ani czytać. Mam tak ogromnego kaca książkowego, że nie mam  pojęcia kiedy go w końcu wyleczę i musicie wybaczyć mi dzisiejszy chaos, bo w głowie mam tyle myśli, że nie potrafię ich wszystkich zebrać do jednej wielkiej całości.

"To właśnie ten moment, w którym wszystko się zaczyna...
Wytrzymaj. Nie daj się. Żyj dalej i nie poddawaj się."

   Co mnie w tej pozycji urzekło? Ta niesamowita realność. Autorka tak autentycznie przedstawiła tę historię, iż czytelnik odnosi wrażenie, że jest, a raczej był jej świadkiem. To  było fascynujące, a zarazem przerażające! Chwilami, bałam się czytać dalej. Początkowo obawiałam się, że niektóre wydarzenia mogą zostać  przerysowane albo wyolbrzymione, ale na szczęście  pisarka postarała się, aby wszystko  ze sobą idealnie współgrało i intrygowało na każdym kroku. Pewnie troszkę się obawiacie tego, że  już na samym początku zostaje zdradzone zakończenie... ja też się tego bałam, ale nie  przekreślajcie tej pozycji tylko z tego powodu. W trakcie czytania dowiecie się co doprowadziło do tragedii, jak wyglądało życie rodziny Maise po i przed śmiercią syna. Dzięki tym informacjom zrozumiecie dlaczego ta lektura jest, aż tak pouczająca, mądra i wzruszająca. 

 "-Chciałabym być teraz gdzieś indziej - oznajmiła w pewnej chwili Bridie.
-Gdzie, mamo?
-Tam, dokąd chodzi Jeremy.
-Czyli gdzie? Dokąd chodzi Jeremy? - Na ułamek sekundy w sercu Maisie pojawiła się nadzieja. Może Jeremy powiedział babci o czymś, co zataił przed resztą rodziny?
-Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu..."

  Zawsze wolę w recenzjach umieszczać krótsze cytaty, ale ten bardzo mnie wzrusza - gdy przeczytacie tę książkę, zrozumiecie dlaczego - to taka krótka dygresja. A teraz przejdę  do bohaterów.
  Autorka stworzyła niepowtarzalne postaci, które się kocha, nienawidzi albo ma się wobec nich mieszane odczucia. Na pewno wielu z Was pokocha Maise - kobietę, która w swoim życiu przeszła wiele okropnych chwil i ciągle dostaje od losu porządnego kopa w tyłek. Czytając o losach tej bohaterki, czytelnikowi najzwyczajniej w świecie łamie się serce. Naprawdę, nie wiem jak autorzy mogą tak niszczyć szyki swoim postaciom, wierzcie mi, nie chcielibyście być bohaterami książki Pani McPartlin.
  Jeremy, to kolejna postać, która mnie totalnie urzekła. Dobry, miły, uczynny, odpowiedzialny chłopak, dbający o swoje trzy najważniejsze kobiety - mamę, babcię i siostrę. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych! Robił wszystko, aby jego rodzina była szczęśliwa i był idealną głową rodziny. Szkoda, że jego życie skończyło się w taki sposób. 

"Śmierć mojego syna była straszliwym wypadkiem, ale do tego wypadku doprowadziło wielu ludzi. Ludzi takich jak ja albo niektórzy z was."


   Pani Anna w swojej powieści poruszyła bardzo wiele współczesnych problemów z jakimi zmagają się ludzie - przemoc domowa, demencja, gwałt... autorka to wszystko opisuje z mieszanką brutalności i subtelności. Niektóre sytuacje są tak opisane, że aż serce zaczyna boleć, a ciarki przechodzą po plecach, ale po chwili pisarka otula nas jakby niewidzialnym kocem i pokazuje nam dobre strony życia. Z przeczytanej powieści na pewno wyniosłam pewną naukę, że każdego dnia powinniśmy  cieszyć się nawet z najdrobniejszych rzeczy, z takich jak - uśmiech czy rozmowa.  Musimy doceniać naszych bliskich i kochać ich takimi jacy są, bo nigdy nie wiadomo kiedy ich stracimy.

   "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" to powieść, która skruszy serce największego twardziela. Ta książka ma w sobie wiele bólu, cierpienia, rozpaczy i smutku, ale też posiada nieograniczone pokłady przebaczenia. i drugiej szansy od życia. Ja tę pozycję już pokochałam i jestem pewna, że i Was nie zawiedzie. Przeczytajcie, a przyznacie mi rację.

 

















Tytuł: "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu"
Autor: Anna McPartlin
Wydawnictwo: HarperCollinsPolska
Moja ocena: 9/10

Kochani!

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do przeczytania tej niesamowitej książki! Za tą fenomenalną okładką kryje się jeszcze lepsze wnętrze :) Czytajcie! :)

Do napisania!

Wasz Detektyw :*

13 komentarzy:

  1. Wow! Jaka emocjonalna recenzja, uwielbiam takie! :) Przekonałaś mnie, na pewno ją w najbliższym czasie kupię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie również urzekła realność. byłam taka wzruszona! o, jaka ładna brytyjska okładka. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam już wiele recenzji tej książki i zauważyłam, że opinie o niej są bardzo podzielne, więc chyba sama w końcu się za nią zabiorę i zobaczę jakie zrobi na mnie wrażenie ;)
    Pozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kac książkowy to najgorsza rzecz jaka może spotkać czytelnika. Taki plus że mamy za sobą wspaniałą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem daczego nie zdecydowałam się na tę książkę, lubię tego typu emocjie, lubię czuć się rozbita i zagubiona po lekturzę. Muszę ją przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam już jakiś czas temu i rację przyznaję :):):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ te Twoje emocje da się wyczuć z tej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Spotkałam się z samymi pozytywnymi recenzjami tej książki i wiele osób zachwalało właśnie realność, bohaterów i to, jak niszczy emocjonalnie ta opowieść, że muszę się z nią zapoznać. Mam nadzieję, że tak jak Ty, będę zadowolona z lektury. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaliczam sie do tych najtwardszych twardzieli i rzadko jakaś książka mnie aż tak bardzo jest w stanie poruszyć, dlatego też z chęcią sięgne po powyższy tytuł. Szukam takich unikatów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Już sama okładka niezwykle mnie zachęca do tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niby nie lubię książek o życiu zamiast o walce ze smokami/trollami/innymi fantastycznymi postaciami, ale... z drugiej strony, lubię książki brutalne, opisujące problemy pewnych ludzi, opisujące czyjeś zmagania ze śmiercią lub trudami za życia. No cóż, powiem krótko - mam ochotę sięgnąć po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  12. O książce słyszę już nie pierwszy raz i od początku mnie do niej ciągnie więc mam nadzieję że jak ją dorwę to się nie zawiodę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Detektyw Książkowy , Blogger